Rodzice, dzieci, ekrany i mózgowe wi-fi
— Agnieszka Stążka-Gawrysiak, https://dylematki.pl/
Dziecięce niemowlęta są bezbronne i niezdolne do zaspokojenia swoich życiowych potrzeb, dlatego warunkiem ich przetrwania i dobrego rozwoju jest pozostawanie w relacji z uważnym, reagującym na ich sygnały opiekunem.
Malutki Jaś bawi się na podłodze w kuchni: wrzuca do dużej miski klocki, po czym wysypuje je na podłogę, a następnie zaczyna wszystko od nowa. Raz po raz zerka w górę na swoją mamę, która stoi tuż obok i kroi warzywa na zupę, a wtedy ona uśmiecha się do niego i zagaduje. Chłopczyk też się uśmiecha, po czym wraca do zabawy. Chwilowo nie ząbkuje i lepiej śpi, a w dzień potrafi zająć się sobą przez dłuższą chwilę, więc jego mama jest w dobrej formie. Teraz, kierowana impulsem, przerywa krojenie, robi zdjęcie synkowi i wrzuca je na Instagram. Jeszcze tylko filtr do zdjęcia, zabawny opis, kilka serduszek, no i odpowiednie hasztagi. Zaraz, zaraz, ten chyba nie będzie odpowiedni, ten… nie, nie pasuje, o, ten będzie idealny! Nagle jak przez mgłę kobieta słyszy swojego synka, który znalazł się przy jej nodze i próbuje się po niej wspinać, jęcząc: „Mamamamamama!” Co mu się nagle stało? Przecież tak ładnie się bawił, dopóki kroiła warzywa! A post nieskończony! Lekko zirytowana, przemawia uspokajająco do Jasia, wpatrując się w ekran i gorączkowo dodając kolejne hasztagi. Jaś uderza w płacz i szarpie nogawkę spodni mamy. Krzyczy, jakby go obdzierano ze skóry! Jakby tygrys szablozębny czyhał na jego życie i jedynym ratunkiem było znalezienie się w ramionach mamy.
Poniekąd tak właśnie jest, a przynajmniej tak postrzega sytuację malutkie dziecko, którego mózg ukształtowała ewolucja pod wpływem warunków panujących na Ziemi tysiące lat temu. Dopóki mama Jasia kroiła warzywa na zupę, zerkając na synka, była emocjonalnie dostępna, czyli bezpieczna. Kiedy zaczęła z uwagą wpatrywać się w urządzenie z ekranem, nie zwracając uwagi na otoczenie i własne dziecko, mózg malucha zaczął wysyłać sygnały alarmowe, nakazując mu ściągnięcie na siebie jej uwagi.
Warto w tym kontekście wspomnieć o poruszającym „eksperymencie z kamienną twarzą” amerykańskiego psychologa rozwojowego Edwarda Tronicka. Matki bawiły się ze swoimi ośmiomiesięcznymi dziećmi i na znak dany przez prowadzącego eksperyment przestawały na nie reagować. Niemowlęta początkowo próbowały nawiązać kontakt z mamą, uśmiechając się, wyciągając rączki, wskazując coś palcem, wydając różne dźwięki. Kiedy to nie przynosiło rezultatów, okazywały symptomy silnego stresu: płakały, krzyczały, próbowały złapać albo uderzyć mamę. Matki zachowywały kamienną twarz przez zaledwie dwie minuty, lecz to wystarczyło, aby ich spokojne i radosne dzieci przełączyły się w tryb walki i ucieczki, w którym ich organizmy dosłownie walczyły o przetrwanie. Tak wielka jest potrzeba bycia w relacji.
Równie wielka jest moc urządzeń z ekranami, które przyciągają naszą uwagę tak, że korzystając z nich, w pewnym sensie zrywamy relację z osobami znajdującymi się tuż obok. Dotyczy to zwłaszcza mediów społecznościowych. Kiedy jednym uchem słuchamy naszego dziecka, które opowiada nam o kłótni z kolegą, a jednocześnie formułujemy w myślach odpowiedź na jakiś komentarz na Facebooku, nie jesteśmy tak naprawdę w relacji z dzieckiem. Ono zaś doskonale wyczuwa, że nasze myśli błądzą wokół innego tematu, że czymś się martwimy albo coś nas zirytowało. Nierzadko reaguje niepokojem, rozdrażnieniem, „zwracaniem na siebie uwagi” – dokładnie tak, jak malutki Jaś.
Kiedy dorosły korzysta z urządzeń z ekranami w czasie spędzanym wspólnie z dzieckiem, może to wywołać napięcie w ich relacji.
Dzieje się tak, gdy dorosły w trakcie zabawy czy rozmowy zerka raz po raz na ekran i to, co widzi lub czyta, wywołuje w nim trudne emocje. Dziecko bardzo szybko „zaraża się” tymi emocjami i napięciem nawet, jeśli dorosły stara się je ukryć. Działa tu mechanizm tzw. rezonansu limbicznego (ang. interbrain connection), opisany przez brytyjskiego psychiatrę, psychoterapeutę i psychologa Digby’ego Tantama i nazywany czasem potocznie mózgowym wi-fi. Rezonans limbiczny pozwala nam w ułamkach sekund wyczuć pobudzenie i emocje drugiej osoby i w razie zagrożenia odpowiednio szybko zareagować: salwować się ucieczką lub zaatakować przeciwnika. To wyczuwanie i „zarażanie się” pobudzeniem i emocjami odbywa się pozawerbalnie, poprzez mowę ciała i zmysły, w dużej mierze nieświadomie i niezależnie od woli człowieka. Jest to ewolucyjny mechanizm przystosowawczy: przetrwanie jednostki od tysiącleci było zależne od tego, czy inni ludzie dookoła byli przyjaźnie nastawieni i spokojni, czy wrodzy i nieprzyjemnie pobudzeni.
Warto mieć to na uwadze i przyjąć zasadę, że kiedy bawimy się albo rozmawiamy z naszymi dziećmi, odkładamy nasze urządzenia z ekranami – najlepiej tam, gdzie nie sięgają nasze ręce ani wzrok. Lepiej korzystać z tych urządzeń, kiedy możemy skoncentrować się na treściach, które za ich pomocą przyswajamy. To sprzyja budowaniu relacji z dziećmi i spokojnej, dobrej atmosfery w domu.
Zadbajmy o mózgi nasze i naszych dzieci!