wiek dziecka: 12+, 3–6, 6–12

Dziecięcy mózg a ekrany

Rozmowa z Iloną Kotlewską-Waś, neurobiolożką i neuropsycholożką z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie o tym jak rozwija się dziecięcy mózg, co ten rozwój wspiera a co ogranicza, oraz jaki wpływ na rozwój układu nerwowego dziecka mogą mieć ekrany.

Zacznijmy od początku: na świat przychodzi mały człowiek. Co my, dorośli, rodzice, powinniśmy wiedzieć o tym, jak przez następne lata rozwijać się będzie jego mózg?  

Przede wszystkim, żeby przejść przez kanał rodny kobiety, dziecko przychodzi na świat z nieukształtowanym jeszcze do końca układem nerwowym. Następnie przez pierwsze trzy miesiące, nazywane niekiedy czwartym trymestrem ciąży, mózg dziecka bardzo intensywnie się rozwija. W pierwszym roku życia mózg powiększa się nawet trzykrotnie! Zwiększa się objętość czaszki, a co za tym idzie – objętość mózgu. I chociaż liczba neuronów pozostaje względnie stała, to podczas najintensywniejszego okresu rozwoju dziecka, czyli w drugim i trzecim roku jego życia, wzrasta liczba połączeń między neuronami i zmienia się ich rodzaj.

Jak to rozumieć?

To właśnie liczba tych połączeń, inaczej synaps, decyduje o sprawności mózgu. Jeżeli synapsy są pozbawione stymulacji, to zanikają. Dlatego potrzebujemy pamiętać, że dziecko uczy się przez działanie, naśladownictwo, doświadczenie, że jego mózg kształtuje się poprzez interakcje ze środowiskiem.

Pierwszy okres życia jest kluczowy pod wieloma względami. Co jest potrzebne do prawidłowego rozwoju dziecka z punktu widzenia neurobiologii?

Przede wszystkim potrzebne są różnorodne doświadczenia. Przyjrzyjmy się na przykład rozwojowi ruchowemu dziecka, który wpływa na rozwój całego układu nerwowego. Niemowlę musi mieć do tego dogodną przestrzeń, dlatego nie należy zawężać jego eksploracji do kojca albo leżaczka. Warto udostępnić dziecku podłogę. Wtedy może ćwiczyć ruchy, podnosić główkę, żeby się przyjrzeć czemuś, co jest przed nim, próbować poruszać się w tę stronę. To bardzo ważne, ponieważ każdy etap rozwoju ruchowego ma przełożenie na rozwój mózgu, a ćwiczenia ruchowe wpływają na wzrost liczby szlaków neuronalnych oraz na łatwość i szybkość w przekazywaniu impulsów nerwowych, czyli pomagają ustabilizować ważne, nowe połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi.

To akurat proste – udostępnić dziecku podłogę.

Ale uwaga: zbyt wczesne wspomaganie rozwoju może być szkodliwe. Kiedy staramy się przyspieszyć zdobywanie nowych umiejętności przez dziecko i na przykład zaczynamy je sadzać, kiedy nie jest jeszcze na to gotowe, może to doprowadzić do nieprawidłowego rozwoju mięśni podtrzymujących kręgosłup oraz mięśni skośnych brzucha, które wspomagają zmianę pozycji i pracują, gdy dziecko samo uczy się siadać i wracać do leżenia. Posadzone przez nas dziecko, owszem, siedzi, ale nie wie, jak się z tej pozycji wydostać – jest unieruchomione, uczy się nieprawidłowej postawy i potrzebuje pomocy rodzica, żeby ją zmienić.

Czyli potrzebujemy tworzyć wspierającą rozwój przestrzeń w której dbamy o odpowiednią stymulację, i jednocześnie nie przyspieszamy tego procesu.

Dokładnie. Już od pierwszych chwil życia mózg naturalnie dostosowuje się do zewnętrznych warunków środowiskowych. Powstają nowe połączenia, ale utrwalą się tylko te, które są stymulowane. Czyli te, które były po prostu przydatne: pozwalały się poruszać po otoczeniu, odkrywać świat i się z nim integrować. Dlatego lepiej pozwolić dziecku na swobodną eksplorację mieszkania lub domu, niż unieruchamiać je przed ekranem.

Bo to ogranicza jego doświadczenie?

W neurobiologii istotne jest takie powiedzenie: nie ma struktury bez funkcji. Każda struktura, która się kształtuje, musi spełniać określoną funkcję. Jeżeli nasz młody człowiek akurat ćwiczy podnoszenie główki, machanie rączkami czy – w przypadku dwu-, trzyletniego dziecka – raczkowanie, chodzenie lub bieganie, to gromadzi doświadczenie. Na przykład kiedy dziecko, chodząc, wpadnie na krzesło, dowie się, że jest ono twarde i lepiej na nie nie wpadać. Dziecko, które posadzimy przed ekranem, nie ma szans, by poznać świat w ten sposób, jego doświadczenie jest o wiele uboższe.

Badania pokazują, że urządzenia ekranowe udostępniamy coraz młodszym dzieciom. Ponad 40% rocznych i dwuletnich dzieci korzysta z tabletów lub smartfonów, a niemal co trzecie dziecko w tym wieku używa ich codziennie lub prawie codziennie. Jakie mogą być konsekwencje udostępniania najmłodszym takich urządzeń?

Warto podzielić konsekwencje na fizyczne, fizjologiczne oraz te związane z rozwojem mózgu. Przede wszystkim, niestety, aż 90% polskich dzieci ma wady postawy.

To bardzo dużo!

Tak, niektóre są poważne, takie jak wady kręgosłupa, kolan, stóp, inne nie. Przyczyną  najczęściej jest zbyt mało ruchu, ale również zbyt ciężki plecak szkolny czy niewłaściwa postawa przy biurku i szkolnej ławce. Dzieci niemal codziennie wiele godzin spędzają w szkole siedząc, nierzadko przy ławkach i na krzesłach nie dopasowanych do ich wzrostu . Gdy do tego posadzimy je jeszcze przed ekranem, w pozycji niekorzystnej dla ich kręgosłupa, pogłębimy ten efekt. Stąd późniejsze zwyrodnienia stawów i osłabienie mięśni głębokich, czyli tych podtrzymujących kręgosłup. Ponadto dziecko, które zbyt wcześnie i zbyt intensywnie korzysta z urządzeń ekranowych, może mieć potem problemy z akomodacją oka, czyli ze zmianą ostrości widzenia obiektów, które są położone dalej, i obiektów znajdujących się bliżej.

A jak reaguje układ nerwowy dziecka?

Jeśli chodzi o konsekwencje związane z rozwojem mózgu, to przede wszystkim – rodzice zauważają je być może nawet w pierwszej kolejności – pojawiają się problemy ze snem. Może się nam wydawać, że przyczyną tych trudności  są nadmiernie stymulujące treści w grach czy bajkach, ale tak naprawdę powód jest dużo prostszy. Mianowicie migoczące niebieskie światło ekranu pobudza w naszym mózgu szyszynkę, która w wyniku tego produkuje zbyt mało melatoniny, niezbędnej do prawidłowego cyklu snu i czuwania. Krótko mówiąc: mózg stymulowany wieczorem światłem tabletu czy telefonu nie potrafi wejść w swój cykl snu.

Jak temu przeciwdziałać?

Najlepiej po prostu odłożyć telefon czy inne urządzenie ekranowe na godzinę czy dwie przed snem i zająć się czymś zupełnie innym, tak żeby szyszynka miała czas, by się oswoić z przyciemnionym światłem i przygotować się do snu.

Jaki jeszcze wpływ może mieć zbyt wczesne i zbyt intensywne udostępnianie dzieciom urządzeń ekranowych? Badania wskazują na opóźnienie rozwoju mowy, gorsze wyniki na testach rozwojowych, problemy z zachowaniem, agresję, lęki.

Tak, to prawda. Ważne, abyśmy zrozumieli, dlaczego tak się dzieje. Przede wszystkim dzieci mają niedojrzałe jeszcze płaty czołowe, czyli struktury z przodu, na czele mózgu, które zawiadują dojrzałym zachowaniem człowieka. Płaty czołowe są odpowiedzialne za kontrolę zachowania, za podejmowanie decyzji, za kontrolę impulsów emocjonalnych, za wszystkie świadome decyzje, które podejmujemy w trakcie dnia, odnoszące się do naszego zachowania. Bajki czy gry na tablecie tak bardzo angażują dzieci m.in. dlatego, że połączenia płatów czołowych nie są u nich jeszcze dobrze wykształcone.

Co to znaczy?

Ośrodki zmysłów wzroku i słuchu, które są stymulowane przez ekrany, słabo łączą się z płatami czołowymi, więc reakcje dzieci są natychmiastowe, impulsywne. Dzieci nie potrafią jeszcze kontrolować siebie w taki sposób, jak dorośli. Zresztą płaty czołowe dojrzewają nawet w wieku nastoletnim, aż do wczesnych lat dwudziestych. Dlatego zachowania dzieci potrafią być takie nieprzewidywalne – czasem nasz nastolatek będzie podejmować odpowiedzialne decyzje, a innym razem reagować zupełnie impulsywnie. Przejdźmy teraz do stanów lękowych czy agresji. Sytuacja wygląda tak: płaty czołowe, czyli główny ośrodek świadomego postępowania człowieka, jeszcze u dzieci nie działa, więc inna struktura musi przejąć ich funkcje. Ekrany, stymulując układy zmysłów wzroku i słuchu, wywołują emocje, które muszą zostać przeanalizowane. Tu włącza się struktura nazywana ciałem migdałowatym, która jest odpowiedzialna za kontrolę emocji, ale jest to kontrola jeszcze niedojrzała. Komunikacja ciała migdałowatego z płatami czołowymi, które zwykle pozwalają opanować impulsywne emocje, nie jest jeszcze wystarczająco wykształcona. I stąd ta nieopanowana potrzeba sięgnięcia po tablet czy telefon. Stąd agresja, która się budzi, kiedy tego tabletu czy telefonu dziecko nie dostaje. Może się ona przenosić też na inne sfery życia.

Czy może to wpływać na późniejsze funkcjonowanie dziecka w szkole, w grupie rówieśniczej, w relacjach?

Tak, jak najbardziej. Przede wszystkim już sam mechanizm żądania jak najszybszego dostępu do telefonu czy tabletu staje się pewnym nawykiem. Dziecko nie umie odroczyć sobie, jak mówimy w psychologii, gratyfikacji, czyli nagrody. Tu do akcji włącza się układ limbiczny, tak zwany układ czy ośrodek nagrody w naszym mózgu. On wpływa na naszą motywację i na kontrolę zachowania. Aktywowany jest w sytuacjach zaspokajania popędów, na przykład gdy jemy, kiedy jesteśmy głodni. A także podczas innych czynności, ocenianych jako przyjemne. I stąd takie skupienie u dziecka korzystającego z urządzenia ekranowego. Czas przy tablecie sprawia mu przyjemność, bajki i gry skupiają jego uwagę, bo tak naprawdę angażują podstawowe zmysły, taki sposób spędzania czasu jest dla dziecka łatwiejszy.

Łatwiejszy?

Tak, bo bierny odbiór treści pojawiających się na ekranie nie aktywuje wyższych procesów poznawczych, procesów decyzyjnych, czy nawet świadomych – czyli procesów zarządzanych przez korę przedczołową. W neurobiologii nazywamy sieć zawiadującą takimi nieświadomymi procesami „default mode network”. Zresztą dotyczy to nie tylko dzieci. Gdy czekamy znudzeni w kolejce w sklepie i skrolujemy Facebooka nie zastanawiamy się nad wieloma rzeczami. To jest właśnie stan „default mode”, a po polsku ta sieć nazywa się „siecią stanu spoczynkowego”.

Jakie mogą być tego konsekwencje u dzieci?

Takie sytuacje wpływają na wypracowanie całego systemu samokontroli. Następuje destabilizacja wydzielania dopaminy, czyli głównego neuroprzekaźnika odpowiedzialnego właśnie za kontrolę motywacji zachowania w układzie nagrody. Dziecko nie uczy się samokontroli, a co za tym idzie nie umie też skupić się na treściach, które nie angażują jego zmysłów. I stąd właśnie te problemy w testach, kłopoty z koncentracją. Przecież biała kartka z pytaniami nie jest aż tak ciekawa, jak kolorowy ekran z bajkami.

Mózg przyzwyczaja się do konkretnej stymulacji i później trudno czerpać przyjemność z aktywności, które nie pobudzają w podobny sposób.

Tak. Mózg przyzwyczaja się do natychmiastowej gratyfikacji, natychmiastowej nagrody. Z tym mamy do czynienia również u starszych dzieci, które korzystają z mediów społecznościowych. Im ta potrzeba natychmiastowej gratyfikacji jest silniejsza, im prościej ją zaspokoić – a najłatwiej to zrobić, sięgając po telefon czy tablet, by sprawdzić, czy ktoś skomentował moje zdjęcie, dał mi serduszko lub lajka albo wysłał snapa – tym bardziej obniża się tolerancja na brak natychmiastowej nagrody, co przekłada się na problemy z funkcjonowaniem w życiu. Dla młodszych dzieci, o których rozmawiamy, nagrodą są kolorowe obrazy z bajek albo punkty zdobywane w grach. Mózg uczy się, że może się angażować w bardzo szybką aktywność, w której układ nagrody praktycznie od razu wydziela dopaminę, dzięki której dziecko czuje się lepiej. Dlaczego więc maluch miałby się angażować w czynność nudniejszą, przy której na nagrodę trzeba czekać bardzo długo, skoro wie, że w inny sposób może sobie dobry nastrój zapewnić natychmiast?

A co z relacjami i funkcjonowaniem w grupie rówieśniczej? Czy na to również może wpływać korzystanie z mediów?

Oczywiście. Około trzeciego roku życia dziecko uczy się dwóch najważniejszych umiejętności społecznych. Po pierwsze, uczy się odrębności od rodzica i zdaje sobie sprawę, że jest oddzielną osobą. Stąd często u dwu-, dwuipółletnich dzieci bunt, kiedy na wszystko odpowiadają: nie, nie, nie. Chcesz cukierka? Nie. Eee, a jednak tak.

Dlaczego tak się dzieje?

Dlatego, że dopiero wówczas dziecko, dzięki mówieniu nie, uczy się, że jest jednostką odrębną od swojej mamy lub głównego opiekuna. Po drugie, w trzecim roku i późniejszych latach życia rozwija się teoria umysłu. Czyli wiem, albo domyślam się o czym myśli lub co czuje ktoś inny. To może bardzo mocno wpływać na relacje w grupie rówieśniczej. Jeżeli nie nauczymy się odczytywać emocji naszych rówieśników i kontekstu zabawy, a myślimy tylko i wyłącznie w sposób rozproszony, w oparciu o wzorce zachowań, który znamy z bajek, czy gier to żyjemy w świecie nierzeczywistym.

Nierzeczywistym?

Nie rozumiemy na przykład, że szturchnięcie zabolało mojego kolegę. I że on płacze nie dlatego, że jest słaby, tylko dlatego, że ja go uderzyłem. To zrozumienie na poziomie: ja wiem, że ta osoba coś czuje, jest bardzo ważne z punktu tworzenia relacji. System nerwowy u dzieci kształtuje się cały czas, a rozwój kompetencji społecznych, uczuciowych jest bardzo ważny również później, około ósmego roku życia, kiedy dzieci uczą się wyrażać emocje i rozwiązywać konflikty dialogiem. Żeby to było możliwe, wcześniej dziecko musi rozwinąć w sobie empatię, świadomość tego, co może myśleć druga osoba, czyli teorię umysłu. W tym celu bardzo potrzebujemy dobrych relacji z rówieśnikami, rodzicami, bliskimi osobami, i żadne urządzenie nam tego nie zastąpi.

Jak to jest w przypadku nastolatków?

W okresie adolescencji zdolności poznawcze i kompetencje społeczne oraz emocjonalne intensywnie się rozwijają. Wiąże się to z wielkimi zmianami w strukturze i w funkcji młodzieńczego mózgu. Z jednej strony wzrasta jeszcze liczba połączeń nerwowych oraz polepsza się komunikacja pomiędzy odległymi strukturami mózgu, ale z drugiej – następuje proces, który nazywamy pruningiem. Polega on na czyszczeniu tych połączeń nerwowych, które okazały się nieefektywne, nieprzydatne i których nie używaliśmy przez ostatnie dziesięć lat, czyli od momentu, w którym powstały, kiedy mieliśmy dwa albo trzy lata. Dojrzewanie połączeń jest silnie związane z kontrolą zachowania. Bardziej efektywne połączenia kory przedczołowej z innymi strukturami poprawiają zdolność do oczekiwania na nagrodę, która już nie musi być natychmiastowa, tak jak jest u młodszych dzieci. Ale jest to umiejętność, której młody człowiek musi się nauczyć.

Korzystanie z ekranów może mieć na to wpływ?

Jeśli nastolatek dojrzewa w świecie mediów społecznościowych, w którym komentarze i serduszka świadczą o poziomie akceptacji przez rówieśników, to przyzwyczaja się do poszukiwania tej aprobaty, która jest dla niego gratyfikująca,  właśnie w taki sposób. Może to mieć długotrwały wpływ na funkcjonowanie mózgu, a co za tym idzie – na funkcjonowanie dziecka w grupie.

Na przykład?

Jest taka struktura położona w mózgu centralnie, nazywa się zakrętem obręczy. Uaktywnia się przy kontroli zachowania, na przykład, gdy korygujemy swoje wcześniejsze sądy w taki sposób, aby pasowały do opinii rówieśników, czyli próbujemy się do nich dostosować. Kto tego nie zna? „Ojejku, ale to jest brzydkie!” „No jak to? Przecież jest bardzo ładne”. „No tak, rzeczywiście, chyba jest jednak ładne”. Powtarzanie takich schematów myślowych, zarówno w zachowaniu, jak i w sądach, w wieku nastoletnim, może na stałe wejść do repertuaru zachowań  również w życiu dorosłym. Będziemy wtedy czekać na natychmiastową nagrodę, nie rozumiejąc, dlaczego rówieśnicy nie mają na przykład czasu, żeby odpisać, co się automatycznie wiąże z poczuciem zagrożenia. „Ojejku, oni już mnie nie lubią”. A to zupełnie nie tak. Przecież każdy ma swoje życie, również poza ekranem. Bardzo ważne, aby to zrozumieć. Tak samo jak istotne jest to, żeby świat online nie wpływał bezpośrednio na nasze emocje, na przeżywanie rzeczywistości i rozumienie relacji.

Czy spędzanie zbyt wiele czasu przed ekranem może u nastolatków powodować trudności w nauce, kłopoty z koncentracją, przyswajaniem treści?

Tak, na przykład starsze dzieci mogą być tak skupione na pozyskaniu akceptacji grupy rówieśniczej, na ciągłym byciu na bieżąco i w kontakcie, że telefon jest im potrzebny non stop. Mózg nastolatków również przyzwyczaja się do szybkiej i łatwej gratyfikacji w internecie, szybko zmieniających się obrazów, dynamicznych zwrotów akcji,  w porównaniu z tego typu stymulacją, siedzenie nad książką staje się dużo mniej atrakcyjne. Oczywiście potrzebujemy też zrozumieć, że dla nastolatków to łączenie się z rówieśnikami jest bardzo ważne. Zabranie telefonu to najgorsza kara, dlatego szczerze mówiąc, nawet jeśli widzimy problem w nadmiernym korzystaniu z telefonu, to nie powinniśmy go zabierać tak kategorycznie.

Co możemy zrobić zamiast?

Lepiej wytłumaczyć, że teraz jest pora skupienia się na nauce i wprowadzić parę zasad, które mogą to ułatwić  –  na przykład odkładanie telefonów w jednym miejscu w domu. Dzięki temu, kiedy telefon nie jest w zasięgu wzroku, młody człowiek nie odczuwa potrzeby, żeby go natychmiast podnieść i zobaczyć, czy ktoś nie napisał, czy nie wyskoczył nowy komentarz albo nowe serduszko. Może się wtedy skupić rzeczywiście na zadaniu.

Jak wspierać rodziców w świadomym zarządzaniu obecnością nowych technologii w życiu rodziny?

Dużo cennych wskazówek znajdą w kampanii Domowe Zasady Ekranowe. Na przykład taką, żeby wprowadzić wspólne posiłki bez ekranu. Urządzenia ekranowe odkładamy przed kolacją, która jest porą rodzinnej rozmowy, a potem spokojnie, bez ekranów w sypialni, możemy się położyć. Pamiętajmy jednak, że rodzice powinni dawać przykład i sami tych zasad przestrzegać. A wiemy, że to wcale nie jest takie proste. I jeszcze bardzo ważna uwaga. Przede wszystkim wspólnie korzystajmy z dziećmi z technologii. Wiadomo, że treści intersujące dzieci nie będą tak samo ciekawe dla nas, ale warto je tłumaczyć, interpretować to, co znalazły w sieci. Wytłumaczmy, na przykład, jak gry manipulują graczami, tak aby dokonywali zakupów dodatkowych elementów do gry online. Obserwujmy reakcję na niepowodzenie w grze czy odbieranie urządzenia i wytłumaczmy, że ciągłe używanie może być niekorzystne. Wskazujmy, jakie treści mogą być kształcące, a którym zupełnie nie warto poświęcać uwagi. Krótko mówiąc: zadbajmy o edukacyjną wartość aktywności dziecka w sieci.

Szukasz pomocy?
Dowiedz się więcej →