Co można zrobić inaczej, aby nie sięgnąć po klapsa?
Z tego artykułu dowiesz się:
- Co zrobić, by nie stracić panowania nad sobą?
- Dlaczego nazywanie emocji swoich i dziecka jest takie ważne?
- Jak pomóc dziecku poradzić sobie ze stratą?
Niezmiernie ważne, ale też trudne jest pokazywanie dziecku, jak mówić o swoich emocjach i potrzebach. Rozwiązywanie trudnych sytuacji z szacunkiem i miłością wobec dziecka rozwija jego kompetencje radzenia sobie z emocjami, odmową i stratą.
Spójrzmy na sytuacje, w których pojawia się uderzenie dziecka, krzyk. Czy następnym razem można tego uniknąć? Zrobić coś inaczej?
1. Tata robi zakupy po pracy w dużym sklepie z 3-letnim synkiem. Jest zmęczony po całym dniu, potrzebuje zrobić szybko zakupy i wrócić do domu, odpocząć. Krzyś po odebraniu z przedszkola był niezadowolony, bo musiał przestać bawić się autkami, a teraz idzie obok koszyka zakupowego. Kiedy przejeżdżają przy regale z zabawkami, Krzyś widzi czerwone autko, które bardzo chce dostać. Tata nie chce się zgodzić na kupno, ponieważ tydzień temu kupił synkowi inne autko. Chłopiec od razu reaguje płaczem, krzyczy: „Jesteś głupi, chcę do mamy”. W pewnym momencie kładzie się na podłodze, kontynuując płacz i krzyk. Przechodzący ludzie w sklepie spoglądają na tatę i na chłopca. Tata coraz bardziej zniecierpliwiony i zmęczony czuje presję ze strony osób w sklepie i próbuje podnosić synka, mówiąc do niego: „Dostałeś bardzo podobne autko tydzień temu, nie kupię ci kolejnego. Uspokój się, bo jak nie, to wyjdziemy ze sklepu i nigdy już nic ci nie kupię”. Chłopiec jednak nie uspokaja się, wręcz przeciwnie zaczyna uderzać tatę rękoma. „Mam tego dość!” − tata podnosi gwałtownie Krzysia z podłogi, daje mu klapsa w pupę i wkłada do koszyka z zakupami.
A gdyby tak cofnąć się do momentu odebrania Krzysia przez tatę z przedszkola? Czy można coś zrobić inaczej?
– Zadbanie przez tatę o swoje emocje: może warto zatrzymać się w drodze do przedszkola i pomyśleć, jakie emocje towarzyszą nam w tej chwili, nazwać je, być może porozmawiać przez telefon z kimś bliskim, aby móc opowiedzieć o trudnym dniu i potrzebie szybkiego dotarcia do domu. To wszystko po to, by nie przenieść wcześniejszych emocji (np. z pracy) na dziecko; przed wejściem do przedszkola warto rozluźnić ciało, wziąć parę głębokich oddechów.
– Odbiór Krzysia, który mówi, że chce się jeszcze bawić, nie chce wychodzić z przedszkola: sprawdzenie, czy jest coś, co Krzyś chce dokończyć w zabawie i umówienie się z nim na takie właśnie dokończenie − na przykład na jeszcze 5 minut zabawy, ale warto ten czas przełożyć dziecku na konkrety, np. dwa okrążenia albo ostatni wyścig aut.
– Jeżeli Krzyś nadal nie chce wychodzić: powiedzenie o potrzebie dziecka, np. w słowach: „Widzę, że bardzo chciałbyś się bawić, to chyba był fajny wyścig (sprawdzenie czy chłopiec chce coś opowiedzieć o zabawie). To pewnie nie jest łatwe skończyć taką świetną zabawę. Potrzebuję jednak pójść teraz z Tobą na zakupy i szybko wrócić do domu, bo jestem bardzo zmęczony, wiesz? Ale może w drodze do sklepu opowiesz mi o tej zabawie?” (Jeżeli rodzic jest gotowy na deklarację zabawy w domu, to tata może zaproponować taką wspólną zabawę).
Jeżeli udaje się umówić z dzieckiem w taki sposób, to czas na zakupy. Jednak jeżeli Krzyś zaczyna płakać i nadal nie chce wyjść z przedszkola, dobrze jest dać dziecku czas, starać się towarzyszyć w jego emocjach, mówiąc: „Widzę że jest Ci przykro, że przerwałem Ci zabawę, mam wrażenie, że jesteś niezadowolony”. Jeżeli wcześniej udało się zadbać o emocje rodzica, być może łatwiej będzie przyjmować emocje dziecka. W momencie kiedy dziecko zaczyna się uspokajać, warto stanowczo i uprzejmie umówić się z dzieckiem, że np. teraz wychodzicie, a będziecie bawić się po zakupach. Albo dać wybór czy chce sam założyć buty, czy tata ma mu pomóc.
- Przed wejściem do sklepu: przypomnienie, że po zakupach będzie zabawa, jeżeli na to się umówiliście. Warto też poświęcić chwilę, aby powiedzieć dziecku, że tacie bardzo zależy na szybkich zakupach i czy syn może mu w tym pomóc, np. poprzez trzymanie listy zakupów albo podawanie produktów do koszyka.
– W sklepie kiedy Krzyś chce, aby tata kupił mu autko: najpierw warto porozmawiać z dzieckiem co to za autko, dlaczego mu się podoba, żeby Krzyś przypomniał sobie jakie auta ma w kolekcji i czy ma już czerwone. Rodzic może wtedy powiedzieć: „No to faktycznie czerwone autko jest Ci potrzebne. Dzisiaj przyszliśmy tylko po te produkty z listy, pamiętasz? Zobaczmy, co jest na liście. A jak wrócimy do domu, to możemy przejrzeć, jakie masz autka, jakie kolory i pomyślimy o tym czerwonym, dobrze?”.
Jeżeli udaje się porozmawiać w taki sposób z Krzysiem, to świetnie! Jeżeli Krzyś właśnie zaczyna płakać, krzyczeć i mówić, że „tata jest głupi”, warto się zatrzymać. Kiedy rodzic wychwytuje w swoim ciele irytację czy zniecierpliwienie, to może skorzystać z różnych sposobów obniżenia napięcia i wtedy skupić się na emocjach dziecka. Krzysiowi właśnie została postawiona granica i naturalne jest, że może się pojawić w związku z tym złość, niezadowolenie, rozczarowanie. W chwilach silnych emocji do dziecka nie docierają racjonalne argumenty, tłumaczenie, dlatego warto skupić się na jego emocjach, które są pokazywane poprzez zachowanie (rzuca się na ziemię, krzyczy, mówi „Jesteś głupi”). Na pewno postronni obserwatorzy, ludzie w sklepie, swoimi komentarzami czy niewerbalnymi przekazami mogą utrudniać zachowanie spokoju, ale ważne jest, aby rodzic miał poczucie, że ma prawo zadbać o emocje swojego dziecka, nawet jeżeli zachowuje się ono trochę głośno i leży na podłodze. To tylko chwila dyskomfortu dla innych osób, za to bardzo ważna lekcja dla dziecka. Jeżeli rodzic czuje, że pod wpływem innych osób staje się bardziej niecierpliwy, to może warto zostawić koszyk w sklepie, wziąć dziecko na ręce, powiedzieć, że na chwilę razem wyjdziemy ze sklepu i kontynuować zakupy po ukojeniu dziecka. Kiedy dziecko przestaje powoli płakać i widać, że emocje opadają, warto wykazać zrozumienie, że cała sytuacja dotyczyła złości i rozczarowania, że nie dostanie tego autka i spytać, czy dziecko chce nadal wkładać zakupy lub trzymać listę.
–Na sam koniec zakupów: rodzic może pokazać, że to było bardzo ważne dla niego − zrobić tak szybko zakupy i dzięki pomocy synka teraz mogą jechać do domu, odpocząć i pobawić się.
2. Poniedziałek, godzina 6.00 mama budzi Kasię do przedszkola. Nie jest to proste zadanie, dziewczynka przewraca się na drugi bok, nie chce wstać, śpi dalej. Po kolejnych komunikatach i towarzyszącej myśli mamy: „Znowu będzie to samo, w zdenerwowaniu będziemy wychodzić z domu i spóźnię się do pracy”, Kasia z niechęcią i słowami „Nie chcę iść do przedszkola” siada na łóżku. Następne czynności mają miejsce tylko dlatego, że mama ubiera Kasię, karmi ją. Dziewczynka nadal podtrzymuje, że nie chce wyjść do przedszkola. W połowie śniadania Kasia odbiega od stołu i oznajmia, że chce się bawić lalkami i zaczyna je ściągać z półki. Na słowa mamy, aby wróciła do stołu, zjadła śniadanie, bo spóźnią się do przedszkola, dziewczynka nie reaguje, nadal się bawi. „Jeżeli zaraz nie wrócisz do śniadania, to wyjdę bez ciebie, a ty zostaniesz sama w domu, tracę cierpliwość”. Kasia przychodzi do mamy, ale nie chce jeść, trzyma lalkę i zaczyna płakać, kłaść się na stole i mówić, że nie pójdzie do przedszkola. Mama spogląda na zegarek i zdaje sobie sprawę, że jest już późno. Łapie mocno Kasię i sadza ją prosto na krzesełku, krzycząc: „W tej chwili się uspokój i jedz, jeżeli nie przestaniesz jęczeć to pochowam wszystkie lalki i nie będzie żadnej zabawy!”. Po tych słowach Kasia wpada w jeszcze większą rozpacz…
Wróćmy do godziny 6.00. Albo nawet i chwilę wcześniej… czy ta sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby mamie udało się:
– Przyjrzeć się po przebudzeniu z jakim nastawieniem się budzi, czy jest wyspana, jaki dzień ją czeka, jakie myśli pojawiają się w głowie. Może się okazać, że mamie też nie chce się wstawać do pracy, a myśli wokół poranka i budzenia córki są całą serią katastroficznych wizji („Bo przecież zawsze tak to wygląda”). Już w tym momencie mama może zadbać o swoje emocje (niechęć, lęk…), które mogą się pojawić razem z myślami, a same myśli postarać się urealnić i nie skupiać się na tym, że będzie źle – przeformułowanie myśli „Znowu będzie tak samo..” na np. „A więc poniedziałek, czas do pracy, idę budzić Kasię, ciekawe jak ona ma się po weekendzie”, może wpłynąć na nastawienie mamy do pobudki córki, ale też „nie nakręcać” jej nieprzyjemnych emocji i powodować większego napięcia. To ważne w jakiej formie rodzic jest rano! Może warto się przeciągnąć, wziąć kilka głębokich oddechów na dobudzenie się… Ważne jest to, co dziecko widzi w oczach rodzica po przebudzeniu – jeśli jest to napięcie, dziecko przyjmie podobne nastawienie i nieszczęście gotowe.
– Czy są jeszcze inne osoby, które w tym samym czasie się szykują albo mogą pomóc w organizacji poranka? Może tata, który razem z mamą dzieli się obowiązkami?
– Przyjrzeć się sposobowi pobudki dziecka albo go przeformułować– jakim tonem mówimy do dziecka, czy je dotykamy, głaszczemy, może przytulamy, jeżeli dziecko tego potrzebuje? Może warto przeznaczyć parę minut na poleżenie obok dziecka (dlatego jest potrzebny wcześniejszy krok i zadbanie o swoje emocje, aby nie być spiętym i zniecierpliwionym), zapytanie jak się spało, czy coś się śniło. Taki moment na złagodzenie przejścia z nocy w dzień i zapewnienie czasu układowi nerwowemu na pobudkę, może pomóc dziecku w lepszej koordynacji i refleksowi przy późniejszych czynnościach.
– Jeżeli dziecko po takim czasie wstaje i idzie do kolejnych czynności, to rodzicowi jest na pewno łatwiej. W momencie kiedy dziecko mówi, że nie chce iść do przedszkola, zaczyna robić się smutne, warto wsłuchać się w słowa dziecka. Przecież rodzicowi nieraz nie chce się czegoś robić, nie chce się iść do pracy, a od wypowiedzenia tego na głos, nikt jeszcze nie rzucił pracy… Może powiedzenie: „No widzę, że trudno Ci się wstaje, że wolałabyś pospać… Wiesz, mi też się bardzo dobrze spało i bardzo trudno wstawało” i posłuchanie dziecka, może sprawić że (wysłuchane) dziecko chętniej wstanie. Właśnie rodzic zaakceptował, że dziecko ma prawo tak się czuć, więc emocje dziecka mogą opaść, dzięki uldze i zrozumieniu. Warto wspólnie z dzieckiem wymieniać przyjemne chwile, jakie mogą wydarzyć się w ciągu dnia. Zapewne zmiana narracji i myślenie o miłych chwilach poprawi nieco nastrój i motywację do wyjścia z domu.
– Kiedy rodzic bardzo się spieszy i wie, że jeśli nie ubierze dziecka sam albo nie pomoże przy jedzeniu, to spóźni się do pracy i będą tego poważne konsekwencje, ale z drugiej strony w głowie ma „Powinna sama się ubierać i jeść, potrafi!” − dobrze jest, gdy dokona wyboru. Albo decyduje się na ubieranie i karmienie, bo konsekwencje w pracy będą za duże i wtedy oznajmia dziecku: „Bardzo się spieszę, więc wyjątkowo ubiorę cię i pomogę ci jeść”. Albo w innej sytuacji zapewnia dziecku przestrzeń na samoobsługę, mówiąc spokojnie: „Dziś mamy więcej czasu, ciekawe w co i jak się ubierzesz”. Lub decyduje się, że ważniejsze jest dla niego to, że dziecko samo wykona czynności i ewentualne spóźnienie może wchodzić w grę. Dla każdego rodzica lepsze może być coś innego, bo inaczej będzie szacował koszty i możliwość ich poniesienia.
– Na każdym etapie warto wsłuchiwać się we własne emocje, żeby obniżać napięcie, przypominając sobie, że „To ja jestem dorosły i ode mnie moje dziecko uczy się regulować emocje.”
– Kiedy Kasia odchodzi od stołu i zaczyna bawić się lalkami – zainteresowanie rodzica zabawą może pomóc dziecku powrócić do jedzenia. Być może Kasia nie dokończyła zabawy z wczoraj i właśnie się jej to przypomniało, a być może takim zachowaniem pokazuje, jak bardzo trudno jest się jej zebrać do przedszkola. Jeżeli mama spróbuje skomentować zabawę w sposób nieoceniający i bez silnych emocji („O, chcesz się bawić! Nie dokończyłaś zabawy?” „Mam wrażenie, że tak jak mówiłaś, nie chcesz iść do przedszkola… Wiem kochanie, że ci trudno, ja też idę do pracy i bardzo zależy mi na tym, żeby być punktualnie. Może zaprosimy tę lalkę do naszego śniadania, tylko proszę uprzedź ją, że mamy mało czasu, bo zaraz wychodzimy do przedszkola, dobrze?”), może Kasi łatwiej będzie wrócić do stołu.
– Kiedy napięcie, frustracja, bezradność u mamy zaczynają wzrastać, być może jest to czas na powiedzenie stanowczo, acz z szacunkiem, o własnych emocjach. Może słowa: „Kasiu, naprawdę widzę, że jest Ci bardzo trudno, że wolałabyś się bawić i zostać w domu. Ja potrzebuję iść do pracy, dlatego Ty idziesz do przedszkola. Potrzebuję też być na czas, bo jak się spóźniam, to robi się bardzo niemiło u mnie w pracy. A teraz zaczynam się martwić, że jest późno i złościć się. Nie chcę, żeby było nieprzyjemnie w pracy. Chciałabym, żebyś wróciła do stołu, dokończyła śniadanie, na ile masz ochotę i wtedy będziemy mogły wyjść, dobrze?”. Oczywiście warto nie zalać dziecka monologiem, ale słowa rodzica, które traktują z szacunkiem dziecko, ale i stawiają granicę, mogą dziecku pomóc we współpracy, pomimo niechęci do wyjścia. Warto też mówić o konsekwencjach dla rodzica, bo to, że dziecko spóźni się do przedszkola, kiedy nie chce tam iść, może nie być przekonujące dla dziecka, aby przyspieszyło tempo.
– Na koniec (ale nie o poranku!) warto zastanowić się, czy coś można zmienić w porannej rutynie (a może właśnie o nią zadbać?). Być może rezygnacja z jakiejś niepotrzebnej czynności, np. ścielenia łóżka lub zadbanie o przygotowywanie ubrania wieczorem (włączając w to dziecko, dając mu wybór – adekwatny do pogody), może zaoszczędzić trochę czasu i emocji? Być może myśl, że poranki po prostu są trudne i że rodzic może mierzyć się z dużą dawką bezradności, bo nie ma wpływu na to z jakim nastrojem obudzi się dziecko, czy się wyspało, czy będzie miało ochotę iść do przedszkola*, może pomóc w akceptacji, że ten moment dnia będzie przez dłuższy czas wyzwaniem…
* To, na co rodzic ma wpływ, to oczywiście organizacja czasu wieczornego, zadbanie o własny nastrój, nastawienie rano, zadbanie o emocje dziecka… To można wliczyć do obszaru: mam na to wpływ i o to zadbałam/-em!
3. Mama jedzie z 2,5-letnim synkiem Wojtkiem i dwumiesięczną córeczką Antosią autobusem. Po kilku przystankach nagle Wojtuś krzyczy „Autko!”, tym samym oznajmiając, że zapomniał wziąć je z ławki przystanku, z którego wsiadali do autobusu. Ponieważ mają jeszcze kilka przystanków do przejechania, a mama zmęczona po całym dniu spieszy się do domu, nie mogą wrócić po autko. Kiedy mama mówi Wojtkowi: „Trudno, nie ma autka, trzeba było pilnować zabawkę, teraz musimy jechać do domu, bo się spieszymy”, Wojtek zaczyna rzewnie płakać. Mama zniecierpliwiona, łapiąca spojrzenia osób w autobusie (Wojtek już dłuższą chwilę płacze) mówi ostro do Wojtka: „Natychmiast się uspokój, bo kierowca wysadzi cię z autobusu”. Chłopiec uderza mamę ręką i zaczyna krzyczeć. Mama decyduje się, aby wysiąść z dziećmi dwa przystanki wcześniej i już na przystanku daje Wojtkowi klapsa w pupę.
Spora część rodziców deklaruje, że najtrudniejsze sytuacje to te, które są związane z obserwatorami, obcymi ludźmi w sklepie, w komunikacji miejskiej.
Małe dzieci natomiast, niezależnie od miejsca po prostu przeżywają swoje emocje w sposób jeszcze nieuwzględniający innych osób, ich opinii. Mama w tej sytuacji podróżuje z dwójką dzieci, spieszy się do domu, jest pewnie zmęczona i być może ma za sobą tego dnia inne trudne sytuacje. Wydaje się, że kilka interwencji mamy mogłoby zmienić sytuację Wojtka – przynieść mu ukojenie w żalu po stracie zabawki – oraz mamy, która być może nie zdecydowałaby się wcześniej wysiąść i nadrabiać drogi do domu na piechotę.
Co można by zrobić, żeby ta sytuacja wyglądała inaczej?
– Jeżeli uda się mamie rozpoznać własne zmęczenie, pośpiech w momencie, kiedy cała trójka wraca do domu i zaraz wsiądzie do autobusu, może wtedy to zakomunikować dzieciom. Może powiedzieć: „Jestem bardzo zmęczona, chciałabym już być w domu, wiesz? Teraz wsiądziemy do autobusu, chciałabym żebyś usiadł na wolnym miejscu. A jak ty się czujesz po całym dniu?”. Zasygnalizowanie swojego samopoczucia to ważna informacja dla chłopca, ale też dla mamy, która uświadamia sobie, co się z nią dzieje.
– Kiedy Wojtek komunikuje mamie, że zapomniał zabawki, mama wcale nie musi po nią wracać, jeżeli uznaje, że nie ma to czasu albo siły. Jednak wykazanie zrozumienia i współczucia dla synka (co może być trudne przy zmęczeniu i zniecierpliwieniu) może przynieść ulgę Wojtkowi. To ważne, aby Wojtek mógł przeżyć swoją stratę autka z pomocą mamy: „Ojej! Zapomniałeś to czerwone autko!”. Chłopiec i tak może się rozpłakać, jednak dalsze słowa mamy: „No tak, to takie przykre zapomnieć swojego autka, widzę jak Ci smutno, płaczesz…”, mogą okazać się wsparciem. Być może przypomnienie sobie w myślach, co by było gdyby to mama zostawiła na przystanku ulubioną apaszkę, pomoże w empatycznym byciu z synkiem pomimo niesprzyjających warunków. Być może mama powie na głos osobie obok, że jej synek właśnie zapomniał autka i bardzo cierpi z tego powodu. Być może będzie mogła poprosić tę osobę o przytrzymanie wózka z Antosią, żeby móc przytulić Wojtka, jeżeli będzie tego potrzebować. Wojtek może przeżywać złość w odpowiedzi na komunikat, że nie mogą wrócić po autko i uderzyć mamę. Jeżeli mama nadal będzie patrzyła na tę sytuację, jak na dalszy ciąg silnych emocji związanych ze stratą autka (i jednocześnie będzie korzystała ze swoich sposobów obniżania napięcia emocjonalnego), powie: „Wojtuś, chyba się złościsz teraz na mnie, że nie wrócimy po autko. Wiem, że to było ważne autko i rozumiem to, jednak zabolało, jak mnie uderzyłeś. Nie chcę, żebyś mnie bił. Już niedługo będziemy wysiadać i może w domu opowiemy tacie, co przykrego Ci się wydarzyło, dobrze?”.
– Jeżeli Wojtuś w tej sytuacji nadal płacze, krzyczy, może mamie pomogłoby powiedzenie sobie w myślach: „Jestem taka zmęczona po całym dniu i teraz taka trudna sytuacja, kiedy mój synek płacze i krzyczy w autobusie”. Być może stwierdzi, że chce wysiąść na najbliższym przystanku, bo czuje, że za chwilę straci cierpliwość, nie będzie pamiętać o autku i krzyknie albo da klapsa, a tego nie chce robić. Dla Wojtka wyjście z autobusu też może być pomocnym rozwiązaniem. Na przystanku nie jest duszno i inne osoby nie patrzą się na niego. Może się okazać, że kilka minut poza autobusem, może pomóc Wojtkowi i mamie się wyciszyć i będą mogli wsiąść do następnego autobusu. To jak mama się zachowa, będzie stanowczo bardziej pouczające i ważne dla synka niż chwila dyskomfortu dla pasażerów.
– Zapewne możliwe będzie jeszcze inne rozwiązanie, na przykład sprawdzenie czy ktoś bliski może podjechać na przystanek, gdzie Wojtek zostawił autko i zobaczyć czy nadal tam jest. Może autko się znajdzie i chłopiec będzie bardzo szczęśliwy. Jeżeli nie, to będzie bardzo ważna lekcja radzenia sobie ze stratą.
UWAGA! Wdrożenie zaproponowanych zmian w tych przykładowych sytuacjach, nie ma prowadzić do wyeliminowania emocji dziecka! Jest to droga uczenia, modelowania i pokazywania dziecku, jak może w sposób bezpieczny dla siebie i otoczenia przeżywać emocje, np. poprzez ich nazywanie. Dla rodzica może być frustrujące, że na efekty takiej nauki trzeba będzie poczekać, ale dzięki wsparciu emocjonalnemu (i emocjom) rodzica, dziecko ma szansę zdrowo przeżywać i rozumieć własne emocje. Zawarte wypowiedzi rodziców są przykładowe – nie chodzi o ich powtarzanie, tylko zaobserwowanie ważnych elementów, nastawienia i zabarwienia emocjonalnego (spokoju, ciekawości, stanowczości), które będą przydatne w trudnych momentach.
Każda kolejna sytuacja, rozwiązana z szacunkiem i miłością w stosunku do dziecka oraz z zadbaniem o emocje obu stron uczy dziecko, rozwija jego kompetencje radzenia sobie z emocjami i odmową, stratą.
Nierealne jest oczekiwanie, że po jednym razie, a nawet po setnym, małe dziecko zachowa się tak, jak rodzic chce, rezygnując ze swojej bardzo ważnej potrzeby.
Dorosłym również trzeba czasem coś wielokrotnie powtarzać, przypominać (rozrzucone skarpetki po domu zostawiają nie tylko dzieci; nieprawidłowe parkowanie na zakazach zatrzymywania się, przekraczanie prędkości autem − to wszystko pokazuje, że i dorośli, mimo wiedzy jakie mogą być tego konsekwencje, nie zaprzestają tego robić).
Pewne zasady szybciej będą zapamiętane przez dziecko. Do innych dzieci będą potrzebowały większej dojrzałości układu nerwowego, a dzięki niej nabędą umiejętność hamowania w sobie impulsu uderzenia rodzica czy rzucenia się na podłogę. Uderzanie, plucie, rzucanie się na ziemię, krzyk służą dzieciom do odreagowania silnych emocji, pokazania jak bardzo dana potrzeba jest ważna. Jednak aby uczyły się jak inaczej mogą okazywać, że coś jest dla nich ważne albo, że bardzo się zezłościły, rozczarowały, bo nie mogą dostać tego, czego chcą, musi im to zostać pokazane.
Kiedy rodzic reaguje złością, a często jest po prostu wystraszony, daje mylny komunikat dziecku. Inaczej reagujemy, kiedy usłyszymy: „Przestraszyłem się, bałem się o ciebie”, a inaczej: „Coś ty narobił! Miałeś się zatrzymać przed jezdnią!”.
Krzywdzące, mylne może być rozumienie braku klapsów jako „bezstresowe wychowanie”.
Pomiędzy stawianiem przez przemoc granic a niestawianiem granic w ogóle jest jeszcze cały obszar konstruktywnych metod wychowawczych.
Do nich należy między innymi: pokazywanie dziecku jak wyrażać emocje, jak mówić o swoich potrzebach. Czasami metody konstruktywne nie sprawią, że dziecko od razu zapamięta, dlaczego nie może wybiec na ulicę. Przy klapsie będzie unikało czegoś z obawy przed reakcją rodzica, czyli kolejnym klapsem, a nie z powodu zrozumienia prawdziwych konsekwencji wejścia na jezdnię. Na pewno takie doświadczenie uczy dziecko, jak rodzic reaguje na stresowe sytuacje, jak stawia granice. Bo oprócz konkretnych zasad („Nie wolno wybiegać na ulicę”), rodzice w każdej trudnej sytuacji przekazują dużo więcej informacji, też o sobie samych (np. „Jeśli się złoszczę, to atakuję innych”).
Pamiętajmy o tym!
Ulotka „Co zamiast klapsa” do pobrania
Artykuł powstał w ramach projektu From policy to reality – shifting attitudes and practices from corporal punishment to safeguarding children” nr. JUST /2015/RDAP/AG/CORP/9175 przy wsparciu finansowym z programu Rights, Equality and Citizenship (REC) (2014-2020) Unii Europejskiej. Wyłączną odpowiedzialność za treść tego artykułu ponosi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, treść w żaden sposób nie może zostać uznana za wyraz poglądów Komisji Europejskiej.